Budzę się w
nocy. Wczoraj po tym płaczu musiałam zasnąć… i to pod drzwiami. Rozglądam się
po pokoju, włączając światła. Wraz z pstryknięciem włącznika wszystkie
wspomnienia ożywają. Tam, na fotelu, przy kominku siedziała Prim z Jaskrem na
kolanach, a tam mama. Tu z siostrą robiłyśmy wianki z prymulek, a tam mama
nadepnęła kotu na ogon. Pomimo bólu, który wypełnia mnie całą lekko się
uśmiecham.
Biorę bagaże
i idę na górne piętro, gdzie był mój pokój. Otwieram drzwi i zastaję go w
idealnym stanie. Wzdycham i kładę walizki obok łóżka. Zauważam postawioną na
toaletce białą różę w wazoniku. Podchodzę bliżej niej i znów czuję woń krwi. Wiem,
że jest od Snowa… od tego podłego drania! Jak śmiał znów przyjechać do mojego
domu?!
Czuję, jak
wzbiera się we mnie złość. Biorę wazon i ciskam nim w ścianę. Znów płaczę,
chociaż tak bardzo nie chcę… „Katniss, przestań… chyba nie będziesz ryczeć z
powodu jakiejś głupiej róży?”-myślę. Nie, nie będę. Nie dam mu tej satysfakcji…
Siadam na
łóżku, podpierając głowę na rękach, a łzy dobrowolnie spływają mi po
policzkach. Jak tak będzie wyglądać mój każdy dzień to z pewnością się nie
pozbieram…
Zabieram się
za rozpakowywanie rzeczy. Najpierw ubrania. Stopniowo układam je w szafie.
Potem wyciągam zdjęcie taty, oprawione w ramkę i stawiam na kominku w salonie.
To samo robię z fotografią Prim i mamy. Rozpalam ogień i nagle słyszę cichy
pomruk, gdzieś za mną.
-Czego tu
szukasz, sierściuchu?- zwracam się do Jaskra z pogardą, a on tylko syczy w
odpowiedzi-Myślałam, że nie żyjesz. Mniejsza z tym… Jej już nie ma…- mówię i
siadam w fotelu, wpatrując się w zdjęcie Prim. Ładna, uśmiechnięta, szczęśliwa...
Chciałabym móc ją teraz zobaczyć, porozmawiać, przytulić, ochronić przed złem,
które tak szerzy się na tym świecie…
Jaskier
wskakuje na kanapę, uważnie mi się przyglądając. Postanawiam zaopiekować się
nim, ale nie robię tego dla niego, tylko dla Prim. Ona tego by chciała… Chociaż
to mogę dla niej zrobić…
Wracam do
pokoju, by dokończyć rozpakowywanie. Wyjmuję zielnik z rysunkami Peety. Siadam
na łóżku i przeglądam namalowane przez niego rośliny. Pamiętam ten dzień, gdy w
nim malował. Było przy tym śmiechu co niemiara… Przejeżdżam palcem po rysunku,
usiłując przypomnieć sobie tą chwilę… Później wkładam go ostrożnie do szuflady,
wycierając rękawem policzki. Następnie wisiorek. Ten sam, który Peeta podarował
mi na plaży podczas 75 Głodowych Igrzysk. Mile wracam do tamtych chwil…
Negocjowaliśmy wtedy, bez którego z nas będzie żyło się łatwiej. Oczywiście nie
doszliśmy do porozumienia. „Jeśli umrzesz, a ja przeżyję, w 12 Dystrykcie nie
będzie dla mnie życia, bo ty jesteś całym moim życiem”- przypominam sobie słowa
Peety i tę noc, wypełnioną pocałunkami. Tak bardzo mi go brakuje…
Otwieram
wisiorek, w którego wnętrzu są trzy zdjęcia: Prim, mamy i Gale’a. Gale… Mój
przyjaciel… Były przyjaciel. Zabił mi siostrę, a teraz wyniósł się do 2
Dystryktu. Nie wiem, co mam o nim myśleć. Nie daruję mu tego, nigdy.
Zamykam
wisiorek i odkładam go na nocną szafkę obok łóżka razem z perłą.
Po jakichś
dwudziestu minutach kończę rozpakowywanie. Kieruję się na balkon, gdzie
wygodnie siadam na krześle. Patrzę na 12 Dystrykt. Tam chodziłam do szkoły, tam
na polowania z Gale’m, a tam kupiłam kozę dla Prim… Po wszystkim nie pozostało
ani śladu…
Wzdycham
tylko i opieram głowę, spoglądając w niebo. Gwiazdy magicznie błyszczą w
świetle Księżyca. Myślę o siostrze… ona gdzieś tam jest… razem z Rue,
Finnickiem, Mags, Cinną…
-Tak bardzo
za wami tęsknię…- szepczę i schylam głowę, by łzy spłynęły mi po policzkach.
Znów czuję wiatr… Wiem, że mnie słyszą… i o mnie nie zapomną, tak jak ja nie
zapomnę o nich… nigdy. Zawsze będą w moich sercach… na zawsze…
notka świetna :) czekam ,aneta
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na nowy
OdpowiedzUsuńCzytam ten blog od jakiś 2 tygodni, bardzo mi się podoba jak piszesz. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :3 zapraszam również do mnie. http://kiedyigrzysknastalkoniec.blox.pl/html
OdpowiedzUsuń