Budzę się w
chłodny, deszczowy poranek. Krople cicho uderzają o dach, dając mi do
zrozumienia, że pora wstawać. Minął już dokładnie miesiąc od mojego powrotu z
Kapitolu, a każdy kolejny dzień nie koi mojego bólu po zdarzeniach, które
zostawiły blizny w mojej pamięci… Wręcz przeciwnie. Coraz bardziej cierpię. I
to w dodatku w samotności. No, może Haymitch raz na jakiś czas przyjdzie w
odwiedziny. A bez tego moim jednym towarzyszem jest Jaskier.
Blizny na
moich nadgarstkach już prawie się zagoiły. W końcu coś obiecałam Haymitchowi w
zamian przesunięcia wywiadu z Ceasarem. W ostateczności w ogóle z niego
zrezygnował, uznając, że jeszcze nie jestem gotowa. To i dla mnie lepiej. Nie
będę musiała opowiadać o moich uczuciach, bólach, cierpieniach, wspomnieniach…
bo kogo to w sumie interesuje? Dystrykty? Kapitol? Nie wydaje mi się…
Biorę
szybki, zimny prysznic, ubieram się i splatam włosy w tradycyjny warkocz.
Odgrzewam wczorajszego zająca, którego schwytałam na ostatnim polowaniu i
delektuję się posiłkiem. Co prawda nie jest tak smaczny, jak w kuchni mamy, ale
doceniam to co mam. Resztki zostawiam Jaskrowi, który jak zwykle wyleguje się
na kanapie w salonie.
Biorę łuk ze
strzałami i idę na polowanie, jak każdego dnia. Tylko tak mogę rozproszyć moje
uporczywe myśli.
Jest połowa
października i robi się coraz chłodniej. Liście stopniowo przybierają
pomarańczową barwę. Pomarańczowy… ulubiony kolor Peety. Nie widziałam go już
dobre kilka miesięcy. Czy możliwe, że o mnie zapomniał? Może już dla niego nic
nie znaczę? W końcu po tym, co mu zrobili w Kapitolu jestem jego wrogiem… Może
to i dobrze, że jesteśmy tak daleko od siebie… Nasze spojrzenia nigdy się nie
spotkają, ręce nie dotkną, a usta nie splotą w namiętnym pocałunku… Co ja
gadam? Bardzo chciałabym go chociaż zobaczyć. Wiedzieć, że jeszcze o mnie
czasami myśli, że tęskni, tak bardzo jak ja…
Zmierzam w
kierunku płotu, odgradzającego las. Jeszcze za panowania Snowa był pod
napięciem, ale teraz jest to mało możliwe.
12 Dystrykt
powoli wraca do życia. Coraz więcej ludzi przyjeżdża z Kapitolu, by tu
zamieszkać. Niektóre budynki zostały nawet odbudowane. W sumie to dobrze, że
będą tu także inni ludzie niż tylko ja i Haymitch.
Przechodzę
koło ruin piekarni rodziny Peety. Nic po niej nie pozostało. Na ziemi leży
jedynie szyld z napisem „Mellark Bakery”. Musieli mieć okropną śmierć… Mama,
tata, bracia Peety… wszyscy nie żyją. I znów z mojej winy. Schylam głowę,
pozwalając by łza spłynęła mi po policzku.
-Katniss-ktoś
kładzie rękę na moim ramieniu. Odwracam się, a za moimi plecami stoi Śliska
Sae.
-Sae,
wróciłaś-mówię i znów płaczę. Ona bez słowa mnie przytula. Jak to dobrze, że
jednak ktoś o mnie nie zapomniał.
-Już dobrze,
dziecko. Już dobrze-szepcze, głaszcząc mnie po włosach.
-Sae, może
pójdziemy do mnie? Upolowałam wczoraj zająca i nie mam co z nim zrobić-mówię, a
głos lekko mi się załamuje-Jakoś ostatnimi czasy rzadko kto mnie odwiedza.
-Oczywiście,
skarbie. Co tylko zechcesz-staruszka puszcza do mnie oko, a ja zdobywam się na
lekki uśmiech.
Siadam razem
z nią w salonie, podając herbatę.
-No to
opowiadaj. Co tam u ciebie?- zagaduje mnie, popijając napój.
-Wróciłam
jakiś miesiąc temu z Haymitchem i nadal nie mogę się pozbierać. Nie wiem… nie
wiem co się stało z tamtą dawną Katniss…- wzdycham, wbijając wzrok w podłogę.
-A gdzie
Prim? Przyjechała z tobą?- pyta, rozglądając się po pokoju.
-Sae, to ty
nic nie wiesz?- kręci tylko głową w odpowiedzi- Prim… ona…- biorę głęboki
oddech-Ona… nie żyje…- wybucham niekontrolowanym płaczem, a staruszka bez
zastanowienia mnie przytula.
-Katniss…
tak mi przykro- szepcze, ściskając mnie jeszcze mocniej.
-Nie
ochroniłam jej... Nie mogłam… Nie umiałam… Dlaczego życie musi być takie
okrutne?! Dlaczego?! Minął już dokładnie miesiąc od mojego przyjazdu, a z dnia
na dzień jest coraz gorzej!- wstaję z kanapy, chwytam wazon ze stołu i ciskam
nim w ścianę- Dlaczego muszę tak cierpieć?! Dlaczego ten ból nie chce minąć?!
Dlaczego?!- próbuję się uspokoić, więc siadam z powrotem na kanapie, chowając
twarz w dłoniach.
-Tak to już
jest z bólem… domaga się byśmy go odczuwali- mówi i przysuwa się bliżej mnie-
Posłuchaj, Katniss. Ona wie, że robiłaś wszystko co w twojej mocy, by ją
ochronić. Była twoim największym skarbem, o który się troszczyłaś bardziej niż
o siebie samą i z pewnością nie ma ci za złe, że nie zdążyłaś jej uratować. Ona
z tobą jest i nigdy o tym nie zapominaj. Zapewne teraz jest szczęśliwa. Uwierz
mi.
-Dziękuję
ci, Sae- wycieram rękawem policzki- tylko dlaczego to tak boli…? Chciałabym jej
chociaż powiedzieć, jak bardzo ją kocham…
-To jej to
powiedz. Ona z pewnością cię usłyszy. Chociaż nie musisz tego robić, bo na
pewno to wie.
Pomimo łez
unoszę kąciki ust. Muszę wierzyć, że tak jest. Prędzej, czy później się z nią
spotkam…
Dalsza część
dnia upływa nam nieco milej. Upiekłyśmy zająca, a Sae pokazała mi jak go dobrze
przyprawić. Rzeczywiście, okazał się wyśmienity. W końcu Sae jest wytrawną
kucharką. Zaoferowała mi nawet parę lekcji. W gruncie rzeczy nie jestem
rewelacyjna w kuchni.
-No, cóż.
Będę się powoli zbierać. Robi się późno- staruszka, zerknęła na zegarek.
Rzeczywiście, dochodziła 18.00, a o tej porze roku już całkiem się ściemniało.
-Jeszcze raz
ci dziękuję, Sae- przytulam ją na pożegnanie- Za wszystko.
-Trzymaj
się, Katniss. Przykro mi z powodu Prim…
-Mieszkasz
tu niedaleko?- szybko zmieniam temat, unikając kolejnego wylewu łez. Nie
chciałabym mieć następnej nieprzespanej nocy…
-Zgadza się.
Parę budynków dalej- znów puszcza do mnie oko- Dobranoc.
-Dobranoc-
odpowiadam i zamykam drzwi. Bardzo lubię Śliską Sae. Pamiętam, jak zawsze chodziłam
do niej z tatą na zupę. Później chodziłam do niej sama… a wkrótce z Prim.
Zawsze była dla mnie ciepła i czuła. Bardzo jestem jej wdzięczna za dzisiejszy
dzień. W szczególności, że znów zaczęłam zadręczać się myślami o Prim…
Wracam do
salonu, by dopić herbatę, gdy nagle dzwoni telefon. Pewnie mama. Nie
rozmawiałam z nią od powrotu z Kapitolu.
-Tak?
Słucham?- odbieram.
-Witaj,
skarbie- to Haymitch. Po co dzwoni o tej godzinie? Zwykle wszystkie ważne
sprawy załatwiamy rano- Mam świetny pomysł.
-A mianowicie?-
siadam w fotelu, popijając herbatę.
-Może byśmy
napisali książkę? No, wiesz… taką o Igrzyskach, Rebelii, walce z Kapitolem. Co
ty na to? Głównie dla przyszłych pokoleń, żeby nasz trud się nie zmarnował.
-Rzeczywiście.
To nawet może wypalić… Okay, zgadzam się.
-W porządku.
Mogłabyś do mnie za chwilę wpaść?
-No, dobra-
odpowiadam z nutą niechęci w głosie-Będę za minutę- odkładam słuchawkę i
wychodzę, kierując się w stronę jego domu. Mieszkamy praktycznie parę metrów od
siebie.
Pukam do
drzwi.
-Witaj-mówi
i chyba jest całkiem trzeźwy, co mnie niezmiernie dziwi- Już mam wszystko
obmyślone. Od czego zaczniemy i na czym skończymy. Mówię ci, ten pomysł musi
wypalić… Wejdź- zaprasza mnie do środka machnięciem ręki-Rozgość się, a ja
pójdę po coś do picia.
Siadam na
kanapie, rozglądając się po pokoju. Dużo się tu zmieniło. Nie czuć już
alkoholu, nie ma bałaganu i brudu. Wręcz przeciwnie, jest czysto i zadbanie, co
do Haymitcha jest kompletnie nie podobne. Na stole zauważam porozkładane już
kartki papieru i parę długopisów. Może dzięki książce rozproszę myśli…
Nagle zrywam
się z kanapy, jak oparzona, patrząc, jak ktoś wychodzi z sąsiedniego pokoju.
Stoję, jak wryta z lekko otwartymi ustami, nie mogąc zrobić jakiegokolwiek
ruchu. Co on tutaj robi? Przecież miał tam zostać…
-Witaj,
Katniss- nasze spojrzenia spotykają się. Na dźwięk jego głosu czuję napływającą
falę ciepła, wypełniającą moje ciało. To prawda, przyjechał. Jednak mnie nie
zostawił…
-Peeta…-
szepczę, a łza spływa mi po policzku…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet nie wiecie, jak wasze komentarze zmotywowały mnie do pisania ;3 Dziękuję, że ktoś to w ogóle czyta <3
Pięknie piszesz *O*
OdpowiedzUsuńhttp://katnissipeetadalszeycie.blox.pl/html
Super notka
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz :) końcówka extra** notka cudo :) czekam na ciąg dalszy <aneta
OdpowiedzUsuńBoże ale cudo <3
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, że ktoś ma czas i ochotę, żeby pisać takie notki <3 nigdy nawet bym nie przypuszczała, że coś takiego mnie aż tak wciągnie!!!!! Dziękuję <3
OdpowiedzUsuń